Legion Głowaczów - strona nieoficjalna

Strona klubowa

Aktualności

To juz 60 lat Legionu Głowaczów - Historia opisana przez...

  • autor: tomek86, 2014-06-15 12:22
To juz 60 lat Legionu Głowaczów - Historia opisana przez p.Euzebiusza Małaśnicki

Historia Legionu Głowaczów. Trudne początki opisuje Euzebiusz Małaśnicki, jeden z twórców piłki nożnej w Głowaczowie. Na zdjęciu trzech prezesów od lewej Zbigniew Wolski, Euzebiusz Małaśnicki i obecny Kamil Witkowski.

Część 1

W 1948 roku powołana została Powszechna Organizacja „Służba Polsce”. Była to masowa organizacja młodzieżowa przygotowująca młodzież do obrony kraju. W ramach tej organizacji jednocześnie zmuszano młodzież do wykonywania różnych prac na rzecz środowiska, między innymi remontowania dróg i kopania rowów. Ćwiczenia wojskowe i strzeleckie w mundurach S.P. wykonywaliśmy chętnie, gorzej było z wykonywaniem dodatkowych robót na drogach.  

Komendantem Gminnym S.P. był Jan Gizicki z Grabnowoli. W wolnych chwilach lubił z nami dyskutować i wsłuchiwał się w nasze wypowiedzi. Podczas jednej z takich dyskusji powiedzieliśmy, że w ramach prac obowiązkowych młodzież powinna zrobić coś dla siebie, np. stadion sportowy. Po spotkaniu z komendantem Gizickim, w rozmowie między sobą zastanawialiśmy się, czy z tym stadionem nieco nie przesadziliśmy. Jakieś boisko to co innego i było by z nim łatwiej. Ku naszemu zdziwieniu, po dwóch tygodniach od naszej rozmowy komendant przywiózł nam wzorcowy plan stadionu z trzypasmową bieżnią wokół płyty boiska piłkarskiego i pięciopasmową „setką”. Okazało się jednak, że największą trudnością do pokonania było uzyskanie działki pod budowę stadionu. Na kilku zebraniach mieszkańców Głowaczowa spotkaliśmy się ze zdecydowaną odmową. W tym czasie, po bezwzględnym tępieniu handlu prywatnego przez kozienickie bezlitosne komisje specjalne, ludność Głowaczowa zajmowała się rolnictwem, a w szczególności hodowlą bydła, koni, owiec, gęsi i kóz, więc każdy kawałek użytków zielonych był na wagę złota. W okresie letnim na pastwiskach wspólnoty wypasało się około 200 krów i 100 koni, a oprócz tego liczne stada owiec, kóz i gęsi. Komendant Gizicki zdawał sobie sprawę, jakie będą trudności z pozyskaniem działki na stadion i stwierdził: - Nie jestem mieszkańcem Głowaczowa i moja obecność na zebraniach jest niewskazana, tę sprawę musicie załatwić sami. Upoważnił mnie i Stanisława Piaska do prowadzenia rozmów z mieszkańcami. Początkowo spotykaliśmy się ze zdecydowaną odmową. Po trzech miesiącach udało się nam przekonać kilku młodych, bardziej postępowych rolników i z ich pomocą ogólne zebranie przydzieliło nam działkę na budowę stadionu, za ogrodzeniem obecnego, gdzie jest obecnie linia energetyczna wysokiego napięcia..

Do wyznaczenia bieżni zgodnie ze wzorcowym planem, komendant Gizicki wyznaczył mnie, Stanisława Piaska i Zdzisława Kubickiego. Wyznaczyliśmy ją przy użyciu taśmy mierniczej, sznurów i palików. Palikami i ciągłymi rowkami oznakowaliśmy granice wewnętrzne i zewnętrzne bieżni, a następnie rozpoczęliśmy wykopy. Wszystkie prace wykonywano ręcznie. Przy wykopach pracowała młodzież zrzeszona w hufcu S.P. z całej gminy. Wykop został wykonany w 1949 roku i przygotowany do nawiezienia żużlu, który miał być wożony z Pionek. Niestety, stadion ten nigdy nie został ukończony. Komendanta Gizickiego awansowano i przeniesiono do Komendy Powiatowej S.P.  Ja od 1 stycznia 1950 roku przeniosłem się do Kozienic, gdzie podjąłem pracę, a następnie zostałem wcielony do czynnej służby wojskowej. Nikt z pozostałych nie zajął się dalszą  koordynacją rozpoczętych prac. Wykopy zostały rozdeptane przez stada bydła przepędzane przez pastucha z jednego pastwiska na inne. Eksploatacja i konserwacja boiska w wyznaczonym miejscu byłaby bardzo trudna. Był to bardzo suchy, piaszczysty grunt, trawa wysychała, a w tym czasie w Głowaczowie nie było wodociągów. Pierwsza próba budowy obiektu sportowego zakończyła się niepowodzeniem.

Nie zniechęciło nas to jednak do podejmowania starań o urzeczywistnienie planu. W styczniu 1953 roku, po odbyciu czynnej służby wojskowej, wróciłem do Głowaczowa z myślą o zamieszkaniu na stałe i ponownie zacząłem pracować w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Już wiosną 1953 r. wspólnie z kolegami wyznaczyliśmy prowizoryczne boisko do piłki nożnej. Bramki zrobiliśmy z grubych żerdzi, a linie wysypaliśmy białym piaskiem. Rozgrywki rozpoczęliśmy najpierw między sobą, a później między młodzieżą Głowaczowa i Brzózy. Byli to godni rywale i mile wspominam wspólnie spędzone niedzielne popołudnia. Po rozegraniu kilku meczów, nazwijmy je derbami, zrodziła się myśl założenia Ludowego Zespołu Sportowego w Głowaczowie i zgłoszenia drużyny piłkarskiej w Kieleckim Okręgowym Związku Piłki Nożnej w Klasie „C” (taka poziom rozgrywek funkcjonował w tym czasie w powiecie kozienickim). Wiosną 1954 r. pojechałem do Kozienic do Powiatowej Rady Zrzeszenia LZS i powiedziałem, że w Głowaczowie i okolicznych wsiach jest dużo chętnej młodzieży do grania w piłkę nożną i siatkówkę. Chcemy więc założyć klub sportowy. Zgłoszenie zostało życzliwie przyjęte przez pracującego tam w tym czasie Jana Jasika.

Pierwsze zebranie założycielskie przy udziale Jana Jasika odbyło się wiosną 1954 r. i cieszyło się dużym zainteresowaniem. Na zebranie, oprócz licznie przybyłej młodzieży, przyszło też kilku mieszkańców w średnim wieku, którzy poparli naszą inicjatywę. Ich obecność przydała się później do uzyskania od wspólnoty pastwiskowej innej, nowej działki na płytę boiska. Na tym zebraniu został również wybrany skład zarządu do którego weszli.

1. Euzebiusz Małaśnicki – prezes,

2. Kazimierz Krzysztoń – vice prezes,

3. Stanisław Piasek s. Franciszka – sekretarz,

4. Tadeusz Wysocki – skarbnik,

5. Stanisław Piasek s. Michała – członek,

Na pierwszy mecz mistrzowski w Klasie „C” drużyna LZS Głowaczów wybiegła na boisku w następującym składzie: Stanisław Piasek s. Michała, Bogusław Kędzierski, Euzebiusz Małaśnicki, Józef Woźniak, Jan Majewski, Tadeusz Wysocki, Edward Majewski, Euzebiusz Podsiadło, Stanisław Wojciechowski, Kazimierz Krzysztoń, Stanisław Piasek s. Franciszka.

Rezerwowymi byli Zenon Tarczyński i Edward Budziński, a po dokonaniu zmian również oni wzięli udział w pierwszym meczu. Na kapitana wybraliśmy Kazimierza Krzysztonia, był najstarszy wiekiem, z zawodu był lekarzem weterynarii. Treningi odbywały się raz w tygodniu, prowadziłem je na zmianę z Krzysztoniem. W latach późniejszych zatrudniani byli trenerzy: Wacław Krawczyk z Kozienic, Henryk Jastrzębski z Warki i Henryk Rudnicki z Radomia.

Pierwsze miesiące działalności LZS były bardzo ciężkie. Na wszystko brakowało pieniędzy. Z Powiatowej Rady LZS otrzymaliśmy dwa komplety strojów piłkarskich, siedem par butów i dwie piłki sznurowane rzemiennym trokiem. Jeden komplet był w barwach czerwono-zielonych z emblematem LZS na piersiach, drugi w kolorze białym. Buty, głębokie w kształcie trzewików, sztywne z kołkami z twardej skóry przybitymi gwoździami, były bardzo niewygodne. Piłkarze dla których zabrakło butów grali w trampkach. W rundzie jesiennej 1954 r. nie mieliśmy siatek na bramki. Sędziowie na to wszystko przymykali oko, zapowiedzieli jednak, że jeśli na wiosnę nie będzie siatek, będą odgwizdywali walkowery. Pierwsze siatki kupiłem za własne pieniądze.

Przy boisku nie było żadnej szatni. Sprzęt sportowy był magazynowany w moim rodzinnym domu. Na ten cel wydzieliłem jedną izbę. Rozbieranie i ubieranie piłkarzy odbywało się pod tzw. chmurką bez względu na pogodę, a mycie w rzece Radomce albo po powrocie do domu.

Część 2

Po przeniesieniu szkoły podstawowej do nowego budynku przy ul. Wareckiej, poprosiliśmy władze gminy o przekazanie opuszczonego baraku na potrzeby LZS. W jednej części urządzono świetlice gminną, natomiast dwie pozostałe przekazano nam.

Po otrzymaniu baraku oprócz szatni w następnym pomieszczeniu uruchomiliśmy następną sekcję szermierczą ‘’ walka wręcz’’. Karabinki i maski otrzymaliśmy z Rady Powiatowej LZS. Żaden inny LZS w powiecie Kozienickim nie był zainteresowany tą dyscypliną. Treningów sekcji szermierczej podjął się Stanisław Piasek, który będąc w wojsku uprawiał tą dyscyplinę sportu. O dziwo, sekcja po kilkumiesięcznych treningach okazała się najlepsza w ówczesnym województwie Kieleckim. Na wszystkich ogólnopolskich spartakiadach sekcja szermiercza z Głowaczowa reprezentowała województwo Kieleckie, zdobywając puchary i dyplomy. Szermierzami byli: Stanisław Piasek s. Franciszka- trener, Edward Wysocki, Stanisław Piasek s. Michała, Edward Tarczyński s. Mariana, Euzebiusz Małaśnicki. Z braku czasu wycofałem się jednak po roku treningów. Brałem udział tylko w jednej spartakiadzie w Białymstoku, pozostali trenowali aż do rozwiązania tej sekcji. Wszystkie koszty związane z wyjazdami na spartakiady ogólnopolskie pokrywała Rada Wojewódzka LZS.

Oprócz piłki nożnej i szermierki, młodzież zrzeszona wokół LZS grała również w siatkówkę. Najczęściej potyczki siatkarskie toczyliśmy między młodzieżą z Głowaczowa i Brzózy.

 Mimo osiąganych dobrych wyników sportowych, najwięcej problemów sprawiał nam ciągły brak pieniędzy. Temat ten poruszany był na wszystkich zebraniach. Na jednym z nich głos zabrał mój kuzyn, Ewald Małaśnicki zaproponował zorganizowanie przy LZS-ie zespołu teatralnego. Powiedział:- We własnym zakresie, możemy przebudować naszą część baraku na salę widowiskową, zbudować scenę z kulisami i zacząć wystawiać sztuki teatralne, a uzyskane środki z wystawionych sztuk przeznaczyć na organizacje celów sportowych. Podjął się też zorganizowania takiego zespołu. Dla podniesienia prestiżu przyszłego zespołu teatralnego, na mój wniosek Ewald został dokooptowany do zarządu LZS, a jednocześnie wybrany na jego prezesa. Przystąpił do działania z wielkim entuzjazmem. W tych poczynaniach dzielnie pomagała mu jego małżonka, Urszula. Dzięki ich staraniom i pomocy Mirosława Matery z Kozienic, który był głównym reżyserem, zostały wystawione dwie sztuki, „Grube ryby” Michała Bauckiego i „Gwałt, rety, co się dzieje” Aleksandra Fredry. Aby sztuki się mogły odbyć w klimacie epoki, której dotyczyły, Ewald Małaśnicki pojechał osobiście do Teatru Kieleckiego i wypożyczył suknie, fraki oraz inne potrzebne stroje i rekwizyty. Teatr Kielecki użyczył ich bezpłatnie. W okresie zimowym Ewald i Urszula Małaśniccy na próby użyczali swojego własnego mieszkania. Nasze spektakle cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem i były wystawiane w Głowaczowie, Warce, Jedlińsku Brzózie i Magnuszewie. Skład zespołu teatralnego tworzyli: Urszula Małaśnicka, Jadwiga Ogonowska, Janina Ogonowska, Ewald Małaśnicki, Kazimierz Krzysztoń, Stanisław Ogonowski, Stanisław Piasek, Jan Majewski, Euzebiusz Małaśnicki, Wacław Górka i Antoni Węsek. Suflerką była Barbara Piasek.

Kolejnym źródłem finansowania naszego klubu sportowego były dochody z organizowanych przez nas zabaw sylwestrowych i karnawałowych balów kotylionowych. Na długo przed planowanymi zabawami, do domu Ireny i Józefa Różalskich schodziły się dziewczęta z Głowaczowa i wykorzystywały swoje pomysły do produkcji kotylionów oraz urozmaicenia zabaw. Było to bardzo pracochłonne zajęcie, ale również świetna okazja do spotkania i poplotkowania. Nad całością czuwała Irena Różalska.

Cześć 3

Prowadzona działalność kulturalno - rozrywkowa zaczęła przynosić dochody i szkoda, że trwała tak krótko. Po dwóch latach nastąpiło samorozwiązanie zespołu teatralnego. Ewald Małaśnicki zrzekł się funkcji prezesa LZS i ja ponownie podjąłem się tego zadania. W urządzonej przez nas sali widowiskowej powstało stałe kino. Organizatorem i pierwszym kierownikiem kina został Ewald, a po przeniesieniu kina do nowo wybudowanej remizy strażackiej, Edward Czałski. Wyświetlane filmy cieszyły się ogromnym zainteresowaniem mieszkańców Głowaczowa i okolicznych wsi. Wyświetlane również były poranki dla dzieci, a na wybrane przez pedagogów seanse młodzież szkolna przychodziła grupowo.

Po przekazaniu baraku z salą widowiskową otrzymaliśmy na szatnie, nowy, sąsiadujący barak po ośrodku zdrowia. Później za zgodą Zarządu Gminnej Spółdzielni, szatnie przenieśliśmy do mniejszego pomieszczenia, położonego bliżej boiska na placu magazynowym przy dyżurce. Pomieszczenie to służyło za magazyn sprzętu i przebieralnie. Obecna szatnia z natryskami została wybudowana w okresie późniejszym, w czynie społecznym, sposobem gospodarczym przez sympatyków klubu. W tym czasie prezesem klubu był już Zbigniew Wolski.

W ramach umowy patronackiej podpisanej na szczeblu centralnym pomiędzy Centralnym Związkiem Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” i Radą Główną Zrzeszenia LZS, Gminna Spółdzielnia użyczała nam na pierwsze wyjazdowe mecze jedynego środka transportu jaki posiadała, a był nim Ursus C45 z dwoma przyczepami. Na burtach tych przyczep ułożone deski służyły za siedzenia. Osiągał on zawrotną maksymalną prędkość 20 km/h. Traktorzystą ciągnika był zawsze uśmiechnięty Franciszek Jędrych, który zawsze zdążał na czas. Wraz z rozwojem spółdzielni kupowane były nowe samochody, furgon Nysa, Star 26, a następnie dwa Robury. Sytuacja transportu zaczęła się poprawiać. W tych trudnych początkach oprócz transportu żadnej finansowej pomocy od Gminnej Spółdzielni nie otrzymywaliśmy.

Po rozpoczęciu budowy Elektrowni w Świerżach Górnych, pojechałem z pismem i terminarzem rozgrywek do prezesa Betonstalu, prosząc o transport do przewozu piłkarzy na mecze wyjazdowe. Miałem przyjemność i szczęście rozmawiać z dyrektorem generalnego wykonawcy panem Zielińskim, który w mojej obecności podpisał i polecił przesłać pismo do dyspozytorów transportu PKS. Autobusy PKS przysyłane przez Betonstal woziły piłkarzy i kibiców przez kilka sezonów piłkarskich. Należy podkreślić, że zawsze podjeżdżały o wyznaczonej godzinie, za co po każdym zakończonym sezonie przesyłaliśmy podziękowanie dyrekcji Betonstalu. W PKS w tym czasie dyspozytorem transportu był Marek Mikocki, mieszkaniec Głowaczowa. Po akceptacji naszego pisma przez dyrektora Betonstalu, wszystkie następne terminarze przesyłaliśmy Markowi i o ich realizację byliśmy spokojni. Jego pomoc na rzecz klubu okazała się nieoceniona.

Do czasu wyboru prezesa Kamila Witkowskiego prezesami klubu byli: Euzebiusz Małaśnicki (około 20 lat z przerwami),Ewald Małaśnicki(2 lata), Leszek Naduk(2 lata), Janusz Pszczółka (4 lata), a niekwestionowanym rekordzistą jest Zbigniew Wolski, który funkcję prezesa pełnił nieprzerwanie przez 30 lat. Warto nadmienić, że do podwożenia piłkarzy angażował własny samochód bez żadnych zwrotów kosztów za paliwo. Ja przez kilka kadencji byłem również członkiem Powiatowej Rady LZS w Kozienicach.

Z okazji zbliżającego się 60-lecia klubu, dziękuję wszystkim byłym i obecnym sportowcom za ich wysiłek i każdą kroplę potu zostawioną na murawie boiska, działaczom klubu, uczestnikom zespołu teatralnego, wszystkim sympatykom i kibicom oraz wszystkim osobom, które przyczyniły się do rozwoju naszego klubu, za poświęcony czas, a często i wsparcie finansowo składam serdeczne podziękowanie.


  • Komentarzy [0]
  • czytano: [651]
 

Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

Reklama

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 4 gości

dzisiaj: 289, wczoraj: 892
ogółem: 2 351 147

statystyki szczegółowe

Logowanie